
Kiedyś umiejętność władania dwoma językami (na przykład lata osiemdziesiąte) była czymś co dawało człowiekowi powód do dumy. Zazwyczaj był to po prostu polski i angielski, którego w ówczesnych szkołach nie chciano uczyć na rzecz pomysłu naszych ‘’towarzyszy’’ na zaaplikowanie nam języka rosyjskiego. Angielski był wówczas fajną egzotyką symbolizującą bogaty oraz w praktycznie w każdej sferze lepszy politycznie od nas zachód. Dzisiaj się to już trochę zmieniło i brak angielskiego w formie komunikatywnej w naszej CV sprawi, że raczej mało kto nas potraktuje poważnie podczas rozmowy o pracę na choć trochę wyższym szczeblu. Co więcej dzisiaj w nieco normalniejszych szkołach standardem jest nie tylko już sam angielski ale dodatkowy trzeci język, czy to niemiecki najpopularniejszy, czy francuski, hiszpański czy czasem nawet zdarzy się powtórka z rozrywki i … rosyjski. Większość co prawda ten dodatkowy przejaw chęci dobicia uczniów i tak zapomina krok po ukończeniu szkoły. Tak czy siak dzisiaj uważa, się że dobrze jest znać trzy języki. Jeden ojczysty, jeden międzynarodowy i jeden biznesowy. U nas to jest zazwyczaj po prostu zestaw polski, angielski i niemiecki ale są też tacy poligloci, którzy decydują się na naukę większej ilości języków ale niestety w wielu przypadkach kończy się to tym, że poziom opanowania tymże językó1) jest co najwyżej mierny.